top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraPaweł Nykiel

Pomalować łabędzia

Zaktualizowano: 30 mar 2020

Kiedyś ludzie uważali, że istnieją tylko białe łabędzie. Mnożyły się teorie związane z kolorem upierzenia tych pięknych ptaków. Zdecydowana większość uważała, iż niemożliwe jest, aby istniały łabędzie w innym kolorze. Byli też tacy, którzy mówili, że występują również czarne łabędzie, ale ponieważ występują bardzo rzadko, trudno je spotkać. Zwolennicy teorii białych łabędzi mówili, to nie możliwe, żeby istniały czarne łabędzie, gdyż ich nigdy nie widzieli.

Cała dyskusja przeniosła ciężar problemu, na udowadnianie postawionych tez. Podstawą dowodową teorii białych łabędzi były empiryczne badania, w których jasno stwierdzono, że przez ostanie 300 lat nikt nie widział czarnego łabędzia. Argumentacja zwolenników istnienia czarnych łabędzi opierała się o Argumentum ad ignorantiam, czyli założeniu: oczywiście, że czarny łabędź istnieje. Czy jesteś w stanie udowodnić, że nie istnieje? – pytali. 

Niestety nikt nie zwrócił uwagi na zasadniczą kwestię, iż jedyną stałą jest zmiana. Kompletnie nieistotne jest pytanie, czy czarny łabędź istnieje dzisiaj lub czy mogę to udowodnić. Najważniejszym pytaniem jest: czy czarny łabędź może istnieć jutro?

Zgonie z książką, którą napisał Nassim Nicholas Taleb ” Czarny łabędź. O skutkach nieprzewidywalnych zdarzeń”, czarnymi łabędziami są nieprzewidywalne zdarzenia społeczno-gospodarcze, zaburzające funkcjonowanie otaczającego nas świata, w taki sposób, który zmienia obowiązujące zasady funkcjonowania społeczeństwa. Zastępy ekspertów przy każdym kolejnym kryzysie gospodarczym rozpisują się na temat przybycia kolejnego czarnego łabędzia, wykazując przy tym niemałe zaskoczenie wynikające z samego przybycia następnego czarnego łabędzia. Nie do końca wiadomo, dlaczego kryzysy gospodarcze nazywamy czarnymi łabędziami, skoro koniunkturalność gospodarki jest nadzwyczaj znanym faktem. Oczywiście sam moment wystąpienia kryzysu, może być zaskoczeniem, niemniej jednak samo występowanie kryzysów nie powinno nas dziwić. Biorąc pod uwagę zarówno długie cykle koniunkturalne Kondratiewa, oparte o zmiany technologiczne, jak też nieco krótsze cykle Juglara, związane ze zmianami wydatków inwestycyjnych, możemy zbudować symulację zmian koniunkturalnych, które powinny dawać nam pojęcie, jak planować nasze działania względem ewentualnych kryzysów gospodarczych. Czyli biorąć pod uwagę koniunkturalność gospodarki, kolejne kryzysy nie powinny nas dziwić ani zaskakiwać.


Trzeba zadać sobie pytanie, dlaczego w gospodarce pojawiają się cykle i co je powoduje. Z zagadnieniem tym mierzyło się wielu ekonomistów, tworząc liczne teorie. Pomijając problem korelacji pomiędzy kilkoma przyczynami, które podaje literatura ekonomiczna, możemy stwierdzić, w pewnym uproszczeniu, że koniunkturalność gospodarki wynika z błędnie formułowanych zasad zaspokajania naszych potrzeb. Sformułowanie: „lepsze jest wrogiem dobrego”, choć intuicyjne i potoczne, niesie ze sobą zaskakującą prawdę. Konsumpcjonizm oparty na żądzy posiadania coraz większych ilości, zazwyczaj mało potrzebnych dóbr, wprowadza na rynek informację „chcemy więcej”. Reakcja rynku jest oczywista. Sokoro pojawia się popyt, na pewno znajdzie się chętny, który go zaspokoi. Każda jednostka, która odczuwa poprawę koniunktury po ostatnim kryzysie, reaguje optymistycznie na informacje rynkowe o wyjściu z kryzysu. Optymizm konsumentów powoduje wzrost konsumpcji per capita, co z kolei przekłada się na informację dla producentów, że konieczne jest zwiększenie produkcji. Szczyt paraboli koniunkturalnej przypada na moment wzmożonej produkcji z jednej strony i nasycenia rynku z drugiej strony. Nagła potrzeba zmniejszenie produkcji skutkuje ograniczeniem zatrudnienia, co z kolej prowadzi do spadku optymizmu wśród konsumentów. Tak wchodzimy w fazę spadkową naszego rollercoastera gospodarczego, który prowadzi na sam dół naszej paraboli.

Pomijając kryzysy gospodarcze wywołane konfliktami zbrojnymi, czy katastrofami naturalnymi, nasza gospodarka zawsze reaguje tak samo. Dochodzimy do nadmiernego nasycenia rynku i następuje załamanie koniunktury. Takie postrzeganie tematu rodzi proste pytanie: czy przeredefiniowane przez konsumpcjonizm zasady zaspokajania naszych potrzeb nie powinny zostać zrewidowane i przemyślane? Czy to nie nasza nieodparta chęć posiadania powoduje kryzysy gospodarcze? W jaki sposób nasze indywidualne decyzje o lepszym życiu generują sygnały rynkowe prowadzące do błędnej oceny popytu, którego skutkiem jest załamanie gospodarcze?

Oczywiście rewizji naszych decyzji konsumenckich nie można dokonać na poziomie idei ekonomicznych, ustanowionym prawie czy decyzjach urzędniczych. Sami powinniśmy zrewidować nasze postrzeganie zasad zaspokajania potrzeb. Czy dogmat „chcę więcej” można by sformułować inaczej? Może zamiast czekać na kolejnego czarnego łabędzia, powinniśmy zaakceptować fakt, iż kryzysy gospodarcze to farbowane łabędzie, które tylko pozornie mają wpływ na nasze życie.


Czy przypadkiem sami nie malujemy tych czarnych łabędzi? Jeżeli po przeczytaniu tego artykułu uważasz go za ciekawy i wartościowy, udostępnij go dalej. Niech skorzystają Twoi bliscy i znajomi!




48 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page